- Witajcie! –
powiedziałem do klaczy i źrebaka.
- Cześć! – uśmiechną się
do mnie maluszek.- Witaj. – odpowiedziała klacz.
- Holi, możesz nas na
chwile zostawić. – powiedziałem do źrebaczka.
Mały poszedł do mamusi
bez gadania.
- Jak się czujesz? –
spytałem najukochańszej.
- Dziękuje, dobrze.
– powiedziała.
- Myślałaś może o źrebakach.
– spytałem.
- Myślałam. –
odpowiedziała słodko.
- I co? – ciekawość nie
dawała mi spokoju.
- Mieliśmy już źrebaka…..
– posmutniała.
Przypomniałem sobie stare
dzieje. Kiedy Atilli nie było na świecie. Miałem z Melodią źrebaka, który
wyrósł na porządnego konia. Niestety pewnego razu ruszył na stado napadły wilki.
Nasz syn ruszył na ratunek i poświecił się dla stada.
- Ale….. mogłabym mieć drugiego.
– spojrzała na mnie.
- Ja też….. –
pocałowałem ją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz